Czy był najlepszym kaznodzieją wszechczasów?!
Ks. Bp
Tihamér Tóth urodził się jako trzeci z pięciu synów adwokata Mátyása Tótha i jego żony Anny, z domu Prisztella, w mieście Szolnok na Nizinie Węgierskiej, w dniu 14 stycznia 1889; zmarł 5 maja 1939 w Budapeszcie. Bardzo wcześnie, bo już w roku 1895 traci ojca, a ciężar wychowania pięciu synów spada na matkę.
W roku 1904 Tihamér Tóth wstępuje do niższego seminarium w Egerze i dwa lata później zdaje tam maturę. Arcybiskup kardynał József Samassa wysyła zdolnego młodzieńca na studia teologiczne do Budapesztu. W r. 1909 spędził kilka miesięcy na stypendium w Paryżu. W latach 1910–11 przebywał w wiedeńskim seminarium kapłańskim „Augustineum” i kontynuował studia na tamtejszym wydziale teologicznym. Jego promocja doktorska odbyła się w Wiedniu 20 maja 1911 r., a święcenia kapłańskie w Egerze, 27 lipca tego samego roku.
Po powrocie do ojczyzny został mianowany z początku wikariuszem w Heves, następnie katechetą w Gyöngyös, a potem od 1913 r. pracował jako prefekt i profesor egzegezy Starego Testamentu w seminarium w Egerze. Po wybuchu I wojny światowej, w latach 1914–1915, służył na froncie serbskim i rosyjskim jako kapelan wojskowy w armii węgierskiej, lecz z przyczyn zdrowotnych został zwolniony z wojska. W 1918 r. został mianowany prefektem w centralnym seminarium w Budapeszcie. Wkrótce rozwinął tak wśród kleryków, jak i wśród młodzieży stolicy szeroką i w owym czasie przełomową działalność duszpasterską. W r. 1924 habilitował się na wydziale teologicznym dla przedmiotów homiletyki, katechetyki i pedagogiki religijnej, a w rok później objął katedrę tych przedmiotów. Oprócz duszpasterstwa młodzieżowego prowadził także działalność kaznodziejską w węgierskim radiu. W 1931 r. został mianowany rektorem centralnego seminarium. W r. 1934 Ministerstwo Oświaty zlikwidowało co prawda jego katedrę, ale on sam otrzymał katedrę teologii pastoralnej.
30 maja 1938 r. papież Pius XI mianuje go biskupem koadiutorem (z prawem następstwa) w Veszprém. Konsekracja miała miejsce w kościele uniwersyteckim w Budapeszcie 29 czerwca 1938 r. Gdy 3 marca 1939 r. zmarł ówczesny biskup diecezji, ks. biskup Tihamér Tóth automatycznie objął rządy diecezji Veszprém. Młodemu (miał zaledwie 49 lat) i dynamicznemu pasterzowi nie zostało niestety wiele czasu, by zrealizować piękne plany duszpasterskie — przede wszystkim dotyczące formowania kapłanów — bo już dwa miesiące później, 5 maja 1939 r., zmarł w Budapeszcie na skutek powikłań po operacji.
Ks. Biskup Tihamér Tóth był nie tylko genialnym duszpasterzem, który potrafił zafascynować całe pokolenia młodych, ale także wspaniałym kaznodzieją. Od 31 stycznia 1926 r. radio węgierskie emitowało jego kazania niedzielne z kościoła uniwersyteckiego w Budapeszcie. Przez swój współczesny sposób przekazu fascynowały one setki tysięcy słuchaczy, nie tylko katolików.
Jego kazania nadal fascynują i zdumiewają swą świeżością. Uważa się dziś niemal za pewnik, że mówiona forma wypowiedzi źle znosi utrwalenie na piśmie — w tym przypadku reguła ta zdaje się nie obowiązywać. Sam autor odsłania kulisy swego kaznodziejskiego warsztatu w krótkim eseju "Nowoczesne kaznodziejstwo", stanowiącym wstęp do polskiego wydania cyklu jego kazań "Dekalog": „Kiedy nowoczesny kaznodzieja przygotowuje się do kazania, to po prawej ręce powinien mieć Ewangelię, a po lewej dzienniki. Jak to rozumieć? To znaczy, że świat wiary jest wieczny, zaś świat ludzki przemijający, a celem kazania jest połączyć te dwa światy”.
Toth-kaznodzieja zwykł był prowadzić ze swymi słuchaczami „wirtualną” rozmowę: prezentując pewną prawdę religijno-moralną, uwzględniał jednocześnie cały szereg podnoszonych przeciw niej zarzutów i zbijał je krok po kroku. Metoda ta może być skuteczna jedynie w połączeniu ze znakomitą znajomością słuchaczy, ich sytuacji i sposobu myślenia. Oto jak sam znakomity kaznodzieja o tym mówił: „Spośród stałych moich słuchaczy biorę sobie w myśli jednego i sadzam go obok siebie przy biurku. Oto opis rozmowy z rzekomym gościem. Otóż widzisz, kochany bracie, na przyszłą niedzielę będę mówił na taki a taki temat. Znam doskonale twoją głęboką wiedzę i wykształcenie i będę je brał pod uwagę w swojej mowie. Również nie pominę pustych haseł, połowicznych prawd, którymi przepełniona jest atmosfera dzisiejszego świata… Następnie, mój kochany, biorę pod uwagę twój krytycyzm! Twój sceptyczny sposób myślenia… Tak, bracie, chcę z tobą rozmawiać w sposób zajmujący. Już na tydzień czy miesiąc naprzód zastanowię się, o czym mam mówić, i wyszukawszy pewne tematy, będę się starał zebrać odpowiedni materiał…”
Nie zamykał oczu na duchowe niebezpieczeństwa, grożące każdemu pracownikowi na niwie Chrystusowej, wśród których niepoślednią rolę odgrywają niedostatki życia wewnętrznego kaznodziei: „Nasze kazanie może być nawet stylistycznie, dogmatycznie i retorycznie zupełnie poprawne, a jednak nie będzie miało wpływu na nowoczesnego człowieka, jeżeli nie potrafimy rozbudzić jego uczuć, poruszyć go i wstrząsnąć nim, to znaczy otworzyć jego serce na głos wiary. Ma się rozumieć, że nie potrafię tego osiągnąć, jeżeli wpierw sam w rozmyślaniach nie przejmę się nim całą duszą… Niech kaznodzieja głośno, publicznie rozmyśla na ambonie wobec wiernych, a wnikając do własnej duszy, potrafi poruszyć dusze słuchaczy”.
Stając wobec jego kazań zauważymy oczywisty wpływ nieubłaganego zęba czasu na warstwę „materialną” jego twórczości, z założenia nastawionej na bieżące problemy. A jednak, jeśli nawet niektóre wyrażenia brzmią dziwacznie czy archaicznie, a porównania trącą lekką myszką to zasadnicza treść nie straciła swego znaczenia; przeciwnie, niektóre zagadnienia nabrały jeszcze większej aktualności.
W roku 1904 Tihamér Tóth wstępuje do niższego seminarium w Egerze i dwa lata później zdaje tam maturę. Arcybiskup kardynał József Samassa wysyła zdolnego młodzieńca na studia teologiczne do Budapesztu. W r. 1909 spędził kilka miesięcy na stypendium w Paryżu. W latach 1910–11 przebywał w wiedeńskim seminarium kapłańskim „Augustineum” i kontynuował studia na tamtejszym wydziale teologicznym. Jego promocja doktorska odbyła się w Wiedniu 20 maja 1911 r., a święcenia kapłańskie w Egerze, 27 lipca tego samego roku.
Po powrocie do ojczyzny został mianowany z początku wikariuszem w Heves, następnie katechetą w Gyöngyös, a potem od 1913 r. pracował jako prefekt i profesor egzegezy Starego Testamentu w seminarium w Egerze. Po wybuchu I wojny światowej, w latach 1914–1915, służył na froncie serbskim i rosyjskim jako kapelan wojskowy w armii węgierskiej, lecz z przyczyn zdrowotnych został zwolniony z wojska. W 1918 r. został mianowany prefektem w centralnym seminarium w Budapeszcie. Wkrótce rozwinął tak wśród kleryków, jak i wśród młodzieży stolicy szeroką i w owym czasie przełomową działalność duszpasterską. W r. 1924 habilitował się na wydziale teologicznym dla przedmiotów homiletyki, katechetyki i pedagogiki religijnej, a w rok później objął katedrę tych przedmiotów. Oprócz duszpasterstwa młodzieżowego prowadził także działalność kaznodziejską w węgierskim radiu. W 1931 r. został mianowany rektorem centralnego seminarium. W r. 1934 Ministerstwo Oświaty zlikwidowało co prawda jego katedrę, ale on sam otrzymał katedrę teologii pastoralnej.
30 maja 1938 r. papież Pius XI mianuje go biskupem koadiutorem (z prawem następstwa) w Veszprém. Konsekracja miała miejsce w kościele uniwersyteckim w Budapeszcie 29 czerwca 1938 r. Gdy 3 marca 1939 r. zmarł ówczesny biskup diecezji, ks. biskup Tihamér Tóth automatycznie objął rządy diecezji Veszprém. Młodemu (miał zaledwie 49 lat) i dynamicznemu pasterzowi nie zostało niestety wiele czasu, by zrealizować piękne plany duszpasterskie — przede wszystkim dotyczące formowania kapłanów — bo już dwa miesiące później, 5 maja 1939 r., zmarł w Budapeszcie na skutek powikłań po operacji.
Ks. Biskup Tihamér Tóth był nie tylko genialnym duszpasterzem, który potrafił zafascynować całe pokolenia młodych, ale także wspaniałym kaznodzieją. Od 31 stycznia 1926 r. radio węgierskie emitowało jego kazania niedzielne z kościoła uniwersyteckiego w Budapeszcie. Przez swój współczesny sposób przekazu fascynowały one setki tysięcy słuchaczy, nie tylko katolików.
Jego kazania nadal fascynują i zdumiewają swą świeżością. Uważa się dziś niemal za pewnik, że mówiona forma wypowiedzi źle znosi utrwalenie na piśmie — w tym przypadku reguła ta zdaje się nie obowiązywać. Sam autor odsłania kulisy swego kaznodziejskiego warsztatu w krótkim eseju "Nowoczesne kaznodziejstwo", stanowiącym wstęp do polskiego wydania cyklu jego kazań "Dekalog": „Kiedy nowoczesny kaznodzieja przygotowuje się do kazania, to po prawej ręce powinien mieć Ewangelię, a po lewej dzienniki. Jak to rozumieć? To znaczy, że świat wiary jest wieczny, zaś świat ludzki przemijający, a celem kazania jest połączyć te dwa światy”.
Toth-kaznodzieja zwykł był prowadzić ze swymi słuchaczami „wirtualną” rozmowę: prezentując pewną prawdę religijno-moralną, uwzględniał jednocześnie cały szereg podnoszonych przeciw niej zarzutów i zbijał je krok po kroku. Metoda ta może być skuteczna jedynie w połączeniu ze znakomitą znajomością słuchaczy, ich sytuacji i sposobu myślenia. Oto jak sam znakomity kaznodzieja o tym mówił: „Spośród stałych moich słuchaczy biorę sobie w myśli jednego i sadzam go obok siebie przy biurku. Oto opis rozmowy z rzekomym gościem. Otóż widzisz, kochany bracie, na przyszłą niedzielę będę mówił na taki a taki temat. Znam doskonale twoją głęboką wiedzę i wykształcenie i będę je brał pod uwagę w swojej mowie. Również nie pominę pustych haseł, połowicznych prawd, którymi przepełniona jest atmosfera dzisiejszego świata… Następnie, mój kochany, biorę pod uwagę twój krytycyzm! Twój sceptyczny sposób myślenia… Tak, bracie, chcę z tobą rozmawiać w sposób zajmujący. Już na tydzień czy miesiąc naprzód zastanowię się, o czym mam mówić, i wyszukawszy pewne tematy, będę się starał zebrać odpowiedni materiał…”
Nie zamykał oczu na duchowe niebezpieczeństwa, grożące każdemu pracownikowi na niwie Chrystusowej, wśród których niepoślednią rolę odgrywają niedostatki życia wewnętrznego kaznodziei: „Nasze kazanie może być nawet stylistycznie, dogmatycznie i retorycznie zupełnie poprawne, a jednak nie będzie miało wpływu na nowoczesnego człowieka, jeżeli nie potrafimy rozbudzić jego uczuć, poruszyć go i wstrząsnąć nim, to znaczy otworzyć jego serce na głos wiary. Ma się rozumieć, że nie potrafię tego osiągnąć, jeżeli wpierw sam w rozmyślaniach nie przejmę się nim całą duszą… Niech kaznodzieja głośno, publicznie rozmyśla na ambonie wobec wiernych, a wnikając do własnej duszy, potrafi poruszyć dusze słuchaczy”.
Stając wobec jego kazań zauważymy oczywisty wpływ nieubłaganego zęba czasu na warstwę „materialną” jego twórczości, z założenia nastawionej na bieżące problemy. A jednak, jeśli nawet niektóre wyrażenia brzmią dziwacznie czy archaicznie, a porównania trącą lekką myszką to zasadnicza treść nie straciła swego znaczenia; przeciwnie, niektóre zagadnienia nabrały jeszcze większej aktualności.